50% podatek od “nadmiarowych zysków” to szaleństwo i niebezpieczny precedens

Podatek od nadzwyczajnych zysków
Anix / Adobe Stock

“Zaproponowałem podatek od nadmiarowych zysków. Moja propozycja jest taka, żeby to był podatek 50 proc. Mam nadzieję, że rząd to przyjmie. To bardzo wysoki podatek, który da budżetowi państwa 13,5 mld zł” – powiedział minister aktywów państwowych Jacek Sasin w programie “Gość Wiadomości”. Objęcia spółek energetycznych i banków nowym podatkiem można się było spodziewać. Objęcia nim wszystkich dużych podmiotów – nie.

Domiar – podatek nakładany uznaniowo na podatnika przez urząd skarbowy. Był narzędziem władz socjalistycznych pozwalającym na wymuszanie dodatkowych, czasami niezwykle wysokich opłat od prywatnych przedsiębiorców, ponad opłaty wynikające z ksiąg handlowych i przepisów.

Podatek od nadmiarowych zysków

Szczegóły nowego, pięćdziesięcioprocentowego podatku domiaru daniny precyzuje Rzeczpospolita:

“Obowiązek uiszczenia daniny ciążyć będzie na przedsiębiorcach, których marża zysku brutto za 2022 r. jest większa od ich uśrednionej marży brutto za lata 2018, 2019 oraz 2021 r. Rok 2020 nie będzie uwzględniony w wyliczeniu z uwagi na jego wyjątkowy, pandemiczny charakter. Danina byłaby wyliczana jako stawka procentowa 50 proc. pomnożona przez podstawę naliczenia daniny”

Dziennikarze dotarli również do dokumentów, według których podatkiem miałyby być objęte także banki oraz wszystkie firmy – włącznie z prywatnymi – zatrudniające powyżej 250 osób i osiągnęły roczny obrót netto ze sprzedaży towarów, wyrobów i usług oraz z operacji finansowych przekraczający 50 milionów euro.

W skrócie: rząd, w ramach kontynuowania polityki rozdawnictwa i gaszenia inflacyjnego pożaru przy pomocy zasiłkowej benzyny, znalazł sobie źródło 13,5 miliardów złotych, 1/3 rocznego kosztu programu 500+. Zrzucić się mają na to państwowe molochy oraz prywatni przedsiębiorcy.

Spółki chętnie te nadmiarowe zyski oddadzą – zapowiedział polityk znany z organizacji wyborów kopertowych.

Zastanówmy się jednak, czy wprowadzanie nowej daniny ma w ogóle sens. Czy nie wystarczyłoby tych pieniędzy po prostu – mówiąc kolokwialnie – wydrukować?

Czytaj więcej: Dodatek węglowy, czyli 3 tysiące złotych za palenie węglem

Drukarka robi brrr

Jedną z najbardziej skutecznych metod leczenia pandemii COVID-19 okazały się bezpośrednie zastrzyki miliardów złotych podawane gospodarce. Dokładnie mówiąc ponad 300 miliardów złotych, często bez ładu, składu i kontroli. Bez sensu. Wraz ze zniesieniem równie skutecznych lockdownów, pieniądze te rozlały się w krajowej gospodarce niczym fala powodziowa z przerwanej tamy. W połączeniu z olbrzymimi transferami socjalnymi dały one społeczeństwu krótki, acz z pewnością wspaniały czas chwilowego dobrobytu.

Tamci też kradli, a ci przynajmniej się dzielą!

– elektorat

Do tego doszły bliskie zeru stopy procentowe (darmowe pieniążki!) i wreszcie drastyczny wzrost cen energii oraz trwająca za płotem wojna.

W takich warunkach nikt, ale to naprawdę nikt nie mógł spodziewać się, że gospodarka odpłaci się inflacją – ceną, którą ponosimy za szaleństwo ostatnich lat i będziemy ponosić jeszcze długo. Bo inflacja, wbrew modłom i błaganiom, zatrzymać się nie zamierza.

My nie chcemy powtarzać po raz czwarty tej sytuacji i dlatego wybraliśmy drogę inną trudniejszą i na pewno wolniejszą jeżeli chodzi o opanowanie inflacji, ale drogę działań zabezpieczających i pomagających Polakom

-mówił Jarosław Kaczyński 5 września b.r. w Mielcu. Na czym polegają te “działania zabezpieczające i pomagające Polakom”? Na dalszych transferach socjalnych, dodatkach, zapomogach i innych metodach podawania inflacji końskich dawek hormonu wzrostu. Ma to być przeciwieństwo “metod balcerowiczowskich”, czyli słynnego ochładzania gospodarki.

Które podejście jest skuteczniejsze? Tę decyzję pozostawiam Tobie, Czytelniku. Wspomnę jedynie, że w chwili pisania tego felietonu ostatni odczyt inflacji wynosi 16,1% (wzrost o 0,8 p.p.), a inflacja bazowa, oczyszczona z cen energii i żywności – 9,9% (wzrost o 0,6 p.p.).

Czytaj więcej: Dolewanie benzyny do ognia. Tak rząd nakręca inflację.

Sasinada na GPW

Najgorsza giełda świata, na której zarobić można długoterminowo jedynie omijając ją szerokim łukiem, nie zwlekała z reakcją. Indeks WIG20, skupiający dwadzieścia największych spółek notowanych na tym miejscu smutku i rozpaczy, osiągnął na chwilę poziom wręcz historyczny, nazywany przez internautów prześmiewczo “Grunwaldem” – 1410 punktów.

Źródło wykresu: Dom Maklerski BOŚ S.A.

Tenże indeks spadł od szczytu ze stycznia aż o 42%. Inwestorom, uczestnikom PPK, którzy nie zdecydowali się na okresowe wypłacanie zysków, a także polskiej gospodarce zostało już chyba tylko czekać, aż się rozpadnie w proch i pych krzyżacka zawierucha, a przegląd znaczących wydarzeń historycznych w formie podróży w czasie zakończymy na chrzcie polski.

Cóż, akcjonariusze chyba nie do końca zgodzili się z tezą Sasina, że “spółki chętnie te zyski oddadzą“. Całe szczęście, że przynajmniej na GPW inflacji nie odnotowano – wszystko drożeje, ale nie nasza giełda!

Niebezpieczny precedens

Możemy się śmiać z fatalnego stanu polskiej giełdy i – szerzej – polskiej gospodarki pogrążającej się w głębokiej recesji w rytmie kolejnych transz dopłat, zapomóg, zasiłków i plusów. Ale to śmiech przez łzy.

Rząd wydaje się nie zamierzać jakkolwiek tych transferów ograniczać, ba, zwiększa je w celu zmotywowania elektoratu do postawienia krzyżyka przy odpowiednim nazwisku w nadchodzących wyborach. Czymże jest bowiem los naszego kraju wobec możliwości dalszego rządzenia. Orkiestra musi grać do samego końca.

Może choć KPO nas wybawi? Wygląda na to, że możemy o tych pieniądzach zapomnieć.

Na tym etapie staramy się przede wszystkim pozyskać pieniądze, ale jeśli okaże się to niemożliwe, będziemy występować do TSUE, aby zmusić KE do przestrzegania prawa. Nie wykluczamy też porzucenia w ogóle współpracy w ramach KPO

mówi wiceszef MSZ Marcin Przydacz

Wprowadzenie pięćdziesięcioprocentowego domiaru jest bardzo niebezpiecznym precedensem. Rząd chce dodatkowo opodatkować zyski z kończącego już 2022 roku, uchwalając w ten sposób prawo podatkowe działające de facto wstecz. Pochodząca jeszcze z rzymskiego prawa zasada lex retro non agit wydaje się być nieznana pomysłodawcom tego projektu.

Zyski z lat 2018, 2019 i 2021, z których wyciągana ma być średnia w celu obliczenia podstawy podatku, osiągnięte w warunkach relatywnie niskiej wówczas inflacji i wyższej wartości pieniądza. 50% danina od “nadmiarowych zysków” zostanie więc naliczona już od zysków realnie niższych niż wspomniana średnia.

Być może łudzisz się, Czytelniku, że Ciebie to nie dotyczy. Być może nawet cieszysz się, że w końcu dowalą bogaczom. Wiedz jednak, że rząd, desperacko poszukujący pieniędzy na sfinansowanie kolejnych rund rozdawnictwa, zajrzy prędzej czy później również do Twojej kieszeni. W wielu przypadkach już to zrobił.

Domiar może ominąć niektóre Spółki Skarbu Państwa

Jak donosi Rzeczpospolita, istnieje potencjalna możliwość ominięcia podatku od “nadmiarowych zysków” przez spółki Skarbu Państwa, które w niektórych przypadkach zwiększyły znacząco swoje marże. Byłoby to możliwe przez odliczenie m.in. inwestycji w złoża i energetykę. Być może 50% domiar ma więc uderzyć przede wszystkim w sektor prywatny, chętnie dzielący się zyskiem w celu pokrycia olbrzymich wydatków rządowych.

Czy uśmiech bombelka był tego wart?

Total
0
Shares
Dodaj komentarz

Brak połączenia z internetem