Jak działa system ETS i czy powinien zostać zawieszony?

System ETS, czyli o systemie handlu emisjami.
Źródło: Kelly / Pexels

Chociaż Unia Europejska jest trzecim co do wielkości emitentem dwutlenku węgla na świecie, jednocześnie realizuje również najbardziej ambitny plan klimatyczny. Jej celem jest znaczne ograniczenie emisji do 2030 roku oraz doprowadzenie do zerowej emisji netto do roku 2050. Jednym z jej narzędzi jest system ETS.

System ETS

Unijny system handlu uprawnieniami do emisji (system ETS) określa bezwzględny limit całkowitej ilości niektórych gazów cieplarnianych, które mogą być emitowane każdego roku przez podmioty objęte systemem. Limit ten jest stopniowo zmniejszany, co powoduje spadek całkowitych emisji. Od 2005 roku, czyli od chwili wprowadzenia systemu, emisje zredukowano o prawie 43%. Wynik ten dotyczy przede wszystkim sektorów objętych między innymi wytwarzaniem energii elektrycznej i cieplnej. W rezultacie większość dotychczasowych redukcji miała miejsce w obszarze energetycznym.

W ramach systemu ETS podmioty regulowane kupują lub otrzymują uprawnienia do emisji, którymi w razie potrzeby mogą handlować między sobą. Pod koniec każdego roku podmioty objęte unijnymi przepisami muszą zrzec się wystarczającej liczby uprawnień, aby “pokryć” wszystkie swoje emisje. Jeżeli jednak podmiot regulowany zmniejszy w tym czasie ich ilość, może zachować posiadane już uprawnienia na pokrycie swoich przyszłych potrzeb. Natomiast rezerwa stabilności rynkowej, która obowiązuje od 2019 roku, równoważy rynek, usuwając z niego nadwyżki uprawnień.

Uprawnienia z cyfrowej szuflady

Uprawnienia do emisji mają formę cyfrową. Dokumenty te są wydawane przez Komisję Europejską i zapisywane w specjalnym rejestrze Unii. Każdy podmiot, który chce wejść w posiadanie tych instrumentów, musi dysponować specjalnym kontem. Polską część tego rejestru prowadzi Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami. Każdy, kto chce ubiegać się o uprawnienie do emisji, musi złożyć wniosek do KOBiZE. Gdy już zostanie zarejestrowany w systemie, na jego koncie pojawią się odpowiednie uprawnienia. Obrót jednostkami odbywa się wyłącznie w formie elektronicznej między innymi za pośrednictwem giełd obrotu. Zdarzają się jednak transakcje pozagiełdowe, które najczęściej odbywają się na zasadzie długoterminowej i bezpośredniej.

Europejska giełda energii AG (EEX) jest wspólną platformą aukcyjną na Europę Środkową. Korzysta z niej również Polska. Istnieje kilka sposobów na zdobycie uprawnień. Niektórzy otrzymują bezpłatne przydziały od rządu, które obecnie przyznawane są głównie producentom przemysłowym narażonym na handel jako sposób zapobiegania przenoszeniu produkcji i związanych z nią emisji do innych krajów bez ograniczania globalnych emisji. Producenci, którzy wykorzystają bezpłatny przydział, muszą kupować więcej jednostek. Ci, którzy usprawniają swoje procesy i emitują mniej, mogą sprzedać lub ulokować nadwyżki uprawnień.

Niektóre podmioty mogą zyskiwać nowe uprawnienia dzięki działaniom ekologicznym, takim jak sadzenie lasów i działalność przemysłowa, która sprzyja usuwaniu emisji z atmosfery. Ostatnim sposobem na uzyskanie uprawnień jest ich zakup od rządu poprzez specjalne aukcje. W tym przypadku cenę ustala naturalnie popyt rynkowy. Zgodnie z Ustawą o systemie handlu emisjami, środki uzyskane w czasie sprzedaży uprawnień stanowią dochód budżetu państwa. Od tej zasady są jednak wyjątki. Jednym z przykładów jest 8 milionów złotych, które jest przeznaczane na działalność Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami.

System ETS a ceny energii

System ETS ma za zadanie przyspieszyć transformację w kierunku technologii mniej lub zeroemisyjnych. W tym celu środki, które trafią do budżetu z tytułu sprzedaży uprawnień, państwo powinno przeznaczać na inwestycje sprzyjające transformacji oraz na wsparcie dla odbiorców energii. Kontrowersje budzi jednak fakt, że opłaty za uprawnienia od polskiej energetyki trafiają nie tylko do krajowego budżetu, ale również do budżetów państw członkowskich dysponujących nadwyżką uprawnień. Działanie systemu, a przede wszystkim stopniowe zwiększanie limitu uprawnień, najbardziej dotyka bowiem gospodarek, w których koszty transformacji energetycznej będą najwyższe.

“Efekt jest taki, że to kraje takie jak Polska pośrednio finansują transformację energetyczną w bogatych państwach UE, które już dziś mają wysoki udział odnawialnych źródeł w gospodarce”

– podkreśla Maciej Sierpień w Money.pl.
System ETS ma służyć transformacji energetycznej.
Źródło: Pixabay / Pexels

Przeciwnicy systemu podkreślają również, że system ETS dla zwykłych obywateli jest po prostu nieopłacalny. Ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla biją kolejne rekordy, przy czym we wrześniu 2022 roku było to około 65 euro za tonę. To natomiast uderza przede wszystkim w producentów energii i ciepła z węgla, a także w przemysł i ma odzwierciedlenie w produktach końcowych, na przykład w cenach prądu. Mechanizmy działania systemu ETS od dawno wzbudzają sprzeciw rządzących, którzy regularnie apelują o rozwiązanie problemu.

“Unia Europejska stoi przed kluczowymi decyzjami. Obecna koncepcja unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji jest błędna. Konieczne jest przeprowadzenie głębokiej reformy systemu”

– wspominał na początku roku Mateusz Morawiecki.

Czy system ETS powinien zostać zawieszony?

W ocenie przedstawicieli polskiego rządu, w tym premiera Mateusza Morawieckiego, dla zbudowania bezpieczeństwa energetycznego w Europie należy zawiesić system ETS oraz mechanizm cenowy na rynku energii stosowany przez Komisję Europejską. Szef rządu podkreśla, że możliwe byłoby wtedy obniżenie cen energii dla odbiorców indywidualnych i przedsiębiorstw. Morawiecki uważa również, że transformacja energetyczna powinna się odbywać z uwzględnieniem bezpieczeństwa energetycznego i uniezależnienia od surowców z Rosji. W sierpniu na szczycie bezpieczeństwa energetycznego w Kopenhadze premier apelował o zawieszenie systemu ETS “na rok lub dwa”. Jestem przekonany, że Putin teraz się z nas śmieje, ponieważ cały czas nie zmieniamy niektórych mechanizmów kształtowania cen w Europie, a te niezmienione mechanizmy tylko sprzyjają pewnym działaniom Rosjimówił Mateusz Morawiecki.

Przeciwnego zdania jest jednak przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, która odniosła się do postulatów polskiego rządu. Prawdziwy czynnik powodujący wzrost cen prądu jest gdzie indziej. Jest nim gaz. Rosyjski gaz, którym manipuluje Putin. Używa on gazu jako broni – przekonywała von der Leyen. Z jej opinią zgadzają się również politycy opozycji, którzy wskazują, że Polska jest największym beneficjentem w ramach mechanizmu solidarnościowego EU-ETS. Posłanka Lewicy, Beata Maciejewska, podkreśla również, że Polska do tej pory nie rozliczyła się z 25 miliardów, które w ubiegłym roku zarobiła na handlu emisjami. Środki pochodzące z opłat za emisję dwutlenku węgla stanowią dochód polskiego rządu. To rząd dysponuje tymi środkami i powinien je przeznaczać nie na transfery socjalne, ale na wsparcie przeobrażeń w polskiej elektroenergetyce – mówi były wicepremier i minister gospodarki, Janusz Steinhoff.

Total
0
Shares
Dodaj komentarz

Brak połączenia z internetem