Premiera iOS 13 zbliża się wielkimi krokami. Premiera niecierpliwie wyczekiwana, albowiem poprzednia duża aktualizacja mobilnego systemu Apple – iOS 12 – zawierała głównie poprawki niezliczonej ilości błędów z jedenastej odsłony systemu oraz duże usprawnienia płynności działania, widoczne przede wszystkim na starszych urządzeniach.
iOS 13 – kiedy premiera? Jakie zmiany przyniesie iOS 13?
Zapowiedzi dużych aktualizacji systemów Apple odbywają się w dość przewidywalnym rytmie, tak więc możemy domniemywać, że iOS 13 zostanie zapowiedziany podczas konferencji WWDC 2019 w czerwcu tego roku. Od tego czasu będą wydawane kolejne wersje testowe, a we wrześniu oficjalna aktualizacja trafi do użytkowników sprzętu Apple.
Natomiast przewidzenie zmian w iOS 13 jest już zadaniem znacznie trudniejszym. Apple pilnie strzeże swoich nadchodzących nowości, więc opierać możemy jedynie na domniemaniach. iOS 13 niemal na pewno będzie bardzo dużą aktualizacją na miarę iOS 7, który przyniósł zupełnie nowy, płaski interfejs. Taką aktualizacją miała być wprawdzie dwunastka, ale ilość błędów w iOS 11 sprawiła, że owa dwunastka była głównie aktualizacją łatającą błędy i usprawniającą w znacznym stopniu pracę starszych urządzeń. Według nieoficjalnych przecieków, iOS 13 ma przynieść duże zmiany interfejsu systemu, w tym nietkniętego od dłuższego czasu ekranu HOME, multum nowych funkcjonalności, a także znacznie rozbudowanie oprogramowania iPadów, które mają jeszcze bardziej zbliżyć się do poziomu pełnoprawnych komputerów.
Wszystko to jednak jedynie dywagacje – oficjalną listę zmian iOS 13 poznamy w czerwcu. Do tego czasu możemy jedynie domniemywać i układać wishlisty zmian, które chcielibyśmy zobaczyć w następnej aktualizacji.
Trzynaście zmian i nowości, których oczekiwałbym w aktualizacji iOS 13
System iOS na dobre zagościł w mojej kieszeni dopiero niedawno. Dotychczas przez wiele lat byłem użytkownikiem Androida, a swoje wrażenia z przesiadki na nowy system opisałem w recenzji iPhone Xs Max. Przed zakupem iPhone używałem jedynie starego iPada, który przestał już jednak być aktualizowany i z uwagi na niebywale wolne działanie może służyć za gustowny przycisk do papieru. Krótki staż z mobilnym systemem Apple pozwala mi jednak na świeże spojrzenie i porównanie z największym konkurentem w postaci Androida, wychwycenie zalet i wad każdej z platform.
1. Może czas zrobić użytek z dużych ekranów?
Czasy, gdy Steve Jobs upierał się, że 3.5-calowy ekran to jedyny właściwy rozmiar w iPhone dawno już minęły. Za wyłączeniem przestarzałego już iPhone SE, wszystkie iPhone mają wyświetlacze o przekątnej od 4.7″ do 6.5″. Problem w tym, że system iOS zupełnie nie potrafi wykorzystać powierzchni dużych wyświetlaczy. No dobrze, po obróceniu ekranu do pozycji horyzontalnej iPhone Plus oraz Max wyświetlają w niektórych aplikacjach dwie kolumny zamiast jednej, znany z przeglądarek desktopowych widok kart w Safari, naturalnie także więcej tekstu. I to właściwie tyle.
Możliwość dzielenia ekranu pomiędzy dwie aplikacje (Split Screen), odtworzenia wideo w pływającym okienku – te funkcje są w iOS na iPady, są w Androidzie na wszystkie urządzenia, ale nie ma ich w iPhone, pomimo odpowiedniej wielkości ekranów.
2. Hey, Siri!
Apple dba o prywatność zarzekając się, że to, co robimy na iPhone, zostaje na iPhone. Świetnie! Dbałość o prywatność użytkowników jest dziś rzadko spotykaną cnotą. Niestety, niesie jednak za sobą konsekwencje – brak możliwości przetwarzania gigantycznej ilości danych celem ćwiczenia algorytmów uczenia maszynowego, a przez to rozwoju usług typu asystentów. Problem w tym, że część danych, które podajemy Siri, jak najbardziej opuszcza iUrządzenia – bo musi, w przeciwnym wypadku Siri nie potrafiłaby udzielić odpowiedzi na wiele pytań wymagających czerpania wiedzy z zewnętrznych baz danych. Apple wydaje się jednak pozyskanych w ten sposób danych w żaden sposób nie wykorzystywać, a Siri odstaje i to znacznie od Google Assistanta, czy Aleksy od Amazona. Odnoszę wrażenie, że rozwój Siri gdzieś się po drodze zwyczajnie zatrzymał – niegdyś była protoplastą całego rynku cyfrowych asystentów, dziś raczej przestarzałym rozwiązaniem. Wraz z iOS 12 wprowadzono nieco prowizoryczne rozwiązanie w postaci Siri Shortcuts, które pozwala budować własne komendy i to w bardzo zaawansowany sposób, ale jak wiele osób z tego korzysta?
3. Ekran HOME na miarę naszych czasów
Ikoniczny ekran HOME w iOS nie przeszedł właściwie żadnych większych zmian od czasów pierwszego iPhone z 2007 roku. A 12 lat, które minęły od tej chwili to w świecie informatyki wieczność. Dalej mamy siatkę aplikacji, których nie możemy dowolnie ustawić, a sama zmiana ułożenia ikonek na ekranie głównym jest wyjątkowo żmudna. Ekran HOME zasługuje po tych wszystkich latach na lifting i – wbrew pozorom – nie uważam, by musiał być znaczny. Dzisiejsze rozwiązanie nie potrzebuje rewolucji, lecz ewolucji, a tym, co naprawdę chciałbym dostać w iOS 13 jest możliwość dowolnego układania ikonek, możliwość zmiany wymiarów siatki aplikacji, by lepiej wypełnić dzisiejsze duże wyświetlacze iPhone, a także rozbudowania działania ikonek. Już dziś ikona kalendarza wskazuje dzień tygodnia i datę, a ikona zegarka ma animowane strzałki. Czemu więc ikona pogody nie może wskazywać temperatury, a ikona giełdy kursu wybranych akcji? Nie chciałbym natomiast zobaczyć w iOS widgetów w stylu tych z Androida, bo uważam, że dzisiejsze rozwiązanie ze specjalnym ekranem widgetów jest zwyczajnie lepsze. Ucieszyłbym się natomiast, gdyby dock wskazywał na dole ekranu nie sztywno ustawione aplikacje, lecz raczej te najczęściej używane lub ostatnio otwierane.
Znacznie większych zmian wymaga natomiast ekran HOME na iPadzie, który moim zdaniem powinien być przebudowany na wzór macOS, bo dzisiejsze rozwiązanie z siatką aplikacji przeszczepioną z iPhone jest zwyczajnym marnowaniem miejsca. Więcej na ten temat piszę w punkcie 6.
4. Always-on-Display
Modele iPhone X oraz Xs (Max) wyposażono w wyświetlacze typu AMOLED, zamiast stosowanych wcześniej przez Apple LCD IPS. Jedną z największych zalet technologii AMOLED jest możliwość wyłączenia poszczególnych pikseli – nie jest bowiem stosowane żadne podświetlenie, jak w LCD. Umożliwia to nie tylko uzyskanie perfekcyjnej czerni, ale także zwiększenie energooszczędności – czarne fragmenty ekranu są zwyczajnie wyłączone. Ta cecha AMOLED-ów jest wykorzystywana od wielu lat przez innych producentów m.in. do trybu Always-On-Display, który umożliwia na przykład wyświetlanie godziny, daty, nowych powiadomień w czasie, gdy ekran naszego urządzenia jest wyłączony.
Niestety, w przeciwieństwie do producentów smartfonów z Androidem, Apple postanowiło zupełnie nie wykorzystywać cech AMOLED-ów, a iPhone X oraz Xs pozbawiono trybu Always-on-Display. Obawiam się jednak, że jak to u Apple, nawet jeśli tryb ten trafi do iOS, to tylko dla nowych iPhone, które będą miały premierę wraz z trzynastką.
5. Ciemność jest teraz w modzie
Tryb ciemny jest ostatnim krzykiem mody w projektowaniu oprogramowania. Co chwila możemy usłyszeć o aktualizacji jakiejś aplikacji, która przynosi ten długo wyczekiwany tryb. Trafił on ostatnio także do macOS, więc wizja trybu ciemnego w iOS wcale nie wydaje się nierealna.
Tryb ten ma wiele zalet – od braku wypalania oczu w nocy, przez większą energooszczędność na ekranach AMOLED, w które wyposażono przecież iPhone X oraz Xs (Max), po – zdaniem niektórych – lepszy wygląd.
6. iPadzie, czym jesteś?
Mam wrażenie, że iPad – najpopularniejszy z tabletów – przeżywa jakiś kryzys tożsamości. Z jednej strony Apple usilnie stara się promować go jako urządzenie dla twórców treści, urządzenie do edukacji, urządzenie mające zastąpić komputer. Z drugiej zaś – iOS na iPadzie to dalej iOS, system przeniesiony żywcem z telefonów. Daleko mu do dużych, dekstopowych systemów, takich jak Windows, czy macOS.
Najechętniej zobaczyłbym na iPadzie możliwość uruchamiania aplikacji w okienkach, jak na powyższym zdjęciu. Oczywiście, iPad potrafi dzielić ekran pomiędzy wiele aplikacji, ale znacznie odbiega to od wygody okienkowego systemu. Dodatkowo, jeśli iPad chce pretendować do miana urządzenia dla profesjonalistów, musi nauczyć się uruchamiania dwóch instancji aplikacji jednocześnie – np. dwóch okien przeglądarki Safari.
Zmian wymaga także ekran HOME, którego przeniesiona wprost z iPhone siatka aplikacji wygląda szczególnie śmiesznie na wielkim, 12.9-calowym ekranie iPada Pro. Masa zmarnowanego miejsca, z którego można by uczynić pulpit znany z macOS, czy Windowsa ze znacznie większą ilością ikonek, skrótów, folderów, a także – w najlepszym wypadku – z widgetami.
7. Aplikacja aparatu
Aplikacja aparatu w iOS nie zmieniła się wiele od czasu premiery siódmej wersji systemu w 2013 roku. Zyskała kilka nowych funkcji, kilka drobnych zmian interfejsu, ale niewiele więcej. Podczas lat, które minęły od wydania iOS 7 naprawdę wiele zmieniło się natomiast w jakości i funkcjonalności aparatów w smartfonach. Znacznie wyższa jakość, kilka matryc o różnej ogniskowej, multum nowych funkcji.
Czytaj więcej: Specyfikacja i sposób działania aparatu Huawei Mate 20 Pro
Samej aplikacji aparatu w iOS nie mam jednak wiele do zarzucenia. Spełnia ona swoją funkcję, oferuje podstawowe możliwości, jest prosta w użyciu. Potrzebuje ona jednak kilku zmian, a przede wszystkim trybu profesjonalnego z możliwością dokładniejszej kontroli ustawień. Do tego ucieszyłbym się, gdyby zmiana rozdzielczości i ilości klatek na sekundę mogła odbywać się w aplikacji Aparatu, bez konieczności przechodzenia do Ustawień systemowych…
8. Zmiana głośności naprawdę nie musi przykrywać pół ekranu
Zmieniasz głośność na Androidzie: gdzieś tam na górze lub na boku ekranu pojawia się pasek informujący o aktualnie ustawionej głośności. Pasek, który w żaden sposób nie zasłania aktualnie wyświetlanej treści.
Zmieniasz głośność na iPhone: wyświetla się gigantyczny kwadrat z zaokrąglonymi rogami, który przysłania wszystko, co aktualnie oglądasz lub czytasz, szczególnie wówczas, gdy używasz jednego z mniejszych iPhone. Czas to zmienić.
9. To, co nie stanie się nigdy – dostęp do systemu plików
Po przesiadce z Androida jedną z najbardziej zauważalnych i bolesnych dla mnie – przyzwyczajonego do desktopowego sposobu obsługi plików – zmian był brak dostępu do systemu plików, jak na komputerze, czy też na Androidzie. Tak, w iOS znajdziemy aplikację Pliki, ale jest ona jedynie atrapą. Chciałbym móc pobrać z internetu dowolny plik i przechować go w folderze Pobrane, chciałbym móc tworzyć własne foldery i przenosić pliki między nimi. Sytuację ratuje nieco obecność w App Store aplikacji Documents, ale nie rozwiązuje ona całkowicie problemu. Rozumiem, że Apple ma inną filozofię, a zamiast na pliki, jak desktopowe systemy i Android, stawia na aplikacje, które owe pliki otwierają i przechowują dając do nich dostęp, ale mimo to chciałbym, by dostęp do katalogu domowego użytkownika był możliwy. Bo o dostępie do wszystkiego, w tym plików systemowych nie ma raczej co marzyć.
10. Klawiatura, na której aż chce się pisać
Klawiatura od Apple jest świetna. Bardzo wygodna, z rozbudowanym słownikiem i porządnie działającą autokorektą. Ma jednak swoje trzy wady – pierwsza to brak przewidywania słów w języku polskim. GBoard od Google jakoś nie ma z tym problemu, podobnie jak wiele innych klawiatur. Podpowiedzi następnych słów wyświetlają się na górnym pasku klawiatury i w języku angielskim działają bardzo dobrze, po polsku jednak ich nie uświadczymy.
Druga zmiana, która powinna być zaimplementowana w klawiaturze Apple w iOS 13 to automatyczne przełączanie języków obecne w GBoardzie. Obecnie wygląda to tak: piszemy po polsku, chcemy dodać angielskie słowo, a autokorekta automatycznie poprawia je na słowo polskie, niemające żadnego związku z tym angielskim. W GBoard sprawa jest prosta – ustawienia autokorekty zmieniają się, gdy zaczniemy pisać w innym języku. Proste. Trzecia i ostatnia zmiana, jakiej potrzebuje klawiatura Apple to wygodne w użyciu emoji. Bynajmniej nie jestem fanem pisma obrazkowego, ale zdarza mi się z niego korzystać – a na iOS nie jest to szczególnie wygodne. Emoji jest cała masa, a wyszukiwarki brak, więc znalezienie poszczególnych wymaga długiego poziomego przewijania. Na długich ekranach iPhone marnowane jest też wiele miejsca – pasek najczęściej używanych emoji mógłby spokojnie trafić pod klawiaturę, jak na powyższym koncepcie.
11. YouTube 4K HDR
Nowoczesne iPhone i iPady wyposażono we wspaniałe wyświetlacze o wysokiej rozdzielczości i z obsługą technologii HDR. Ale nie obejrzymy na nich żadnego wideo z serwisu YouTube w rozdzielczości wyższej, niż w Full HD, a tryb HDR dalej nie jest obsługiwany. Wynika to stąd, że Apple i Google nie potrafią dogadać się w sprawie kodeków – iUrządzenia sprzętowo obsługują jedynie H.264 i H.265, a Google do serwowania wysokiej jakości wideo w swoim serwisie wymaga swojego własnego kodeka VP9, który to przez Apple nie jest obsługiwany w sposób sprzętowy.
12. Niektóre aplikacje naprawdę wymagają odświeżenia
Mówię tu przede wszystkim o Notatkach i Przypomnieniach. Aplikacjach zupełnie zaniedbanych, niekatualizowanych od wielu lat, których wygląd i obsługa pozostawia wiele do życzenia. Osobiście zastąpiłem Przypomnienia przy pomocy świetnej aplikacji Things, a Notatki darmowym i synchronizującym się na każdym urządzeniu niezależnie od systemu Keep od Google, ale dobrze byłoby zobaczyć w pełni dopracowane rozwiązania od Apple. Dzisiejsze Notatki i Przypomnienia takimi nie są.
Czytaj więcej: Jak przegrać życie za 800 dolarów? Historia Ronalda Wayne’a, trzeciego współzałożyciela Apple
Apple na szczęście w ostatnim czasie wzięło się za aktualizowanie swoich aplikacji, taki los spotkał ostatnio przykładowo program do śledzenia kursów akcji, więc nowe wersje Notatek i Przypomnień są raczej kwestią czasu.
13. 150 MB w 2019 roku?
Podczas korzystania z internetu mobilnego, niemożliwe jest na iOS pobranie z App Store aplikacji lub aktualizacji większej niż 150 MB. Tak, w 2019 roku. Ten limit i tak został podniesiony – kilka lat temu wynosił gigantyczne 50 MB. Ja rozumiem, że Apple jest ze Stanów Zjednoczonych, a w tym kraju pakiety i przepustowość internetu to era bita łupanego, więc Apple w obawie przed niewiedzą tzw. Zwykłych Użytkowników, dla ich własnego dobra pozbawia możliwości wykorzystania znacznej ilości danych z minimalnych pakietów oferowanych przez amerykańskich operatorów. Problem w tym, że USA to nie cały świat, a na świecie są kraje, takie jak Polska, w których pakiety po 40-60 GB to standard, nie mówiąc już o ofertach no-limit (realnie do 100 GB). Dlaczego więc, wobec promowanej ery post-PC, nie mogę będąc poza domem pobrać aplikacji większej, niż 150 MB mając do dyspozycji pakiet kilkudziesięciu gigabajtów?
Oprogramowanie i sprzęt Apple niegdyś słynęły z szybkości i niezawodności. To nie powinno się zmieniać.
Był taki czas, że urządzenia i oprogramowanie Apple były wręcz synonimem jakości i wzorcem dla innych. Niestety, ostatnie wpadki, czy to zabugowany iOS 11, czy to problemy z klawiaturami w MacBookach, czy gubienie łączności w najnowszych iPhone’ach świadczą, że te czasy chyba minęły. Ważne więc, by Apple potrafiło pokazać, że z firmą z czasów Jobsa nie łączy ich tylko nazwa, lecz i umiłowanie do idealizmu. Ważne, by aktualizacja iOS 13 i zmiany, które wprowadzi, nie powodowały kolejnej listy bugów na kilka stron A4, a następna aktualizacja nie musiała ich wszystkich łatać wnosząc przy okazji kolejne.