Powszechnie uważa się, że współzałożycieli firmy Apple było dwóch – genialny pomysłodawca i marketingowiec Steve Jobs i równie genialny inżynier Steve Wozniak. Nie jest to prawda, bowiem do tej dwójki należy dodać także Ronalda Wayne’a – trzeciego współzałożyciela Apple.
Kim był Ronald Wayne?
Urodzony w 1934 roku Ronald Wayne przeniósł się w 1954 roku do Kalifornii – przyszłej kolebki technologii użytkowych. Na początku lat siedemdziesiątych wystartował z biznesem sprzedając automaty do gier, znane w Polsce jako jednoręcy bandyci. Pomimo dość dobrych początków, firma niedługo później upadła – Wayne’owi brakowało smykałki do interesów i umiejętności sprawnego zarządzania firmą. Zdobył jednak w ten sposób doświadczenie w sprawach administracyjnych, które okazały się potem być bardzo ważne w nowopowstającej spółce Apple Computer.
Pracując w firmie Atari – producencie komputerów i konsol do gier – poznał Steve’a Jobsa, który współpracował już wówczas ze Steve’m Wozniakiem. O ile Jobs był genialnym marketingowcem, osobą niezwykle skupioną na estetyce i twórcą pomysłów, Wozniak dzięki niesamowitym umiejętnościom inżynierskim potrafił wprowadzić te pomysły w życie.
Coraz poważniej rozważając możliwość założenia własnej firmy, obaj Steve’owie zdali sobie sprawę, że żaden z nich nie ma doświadczenia w sprawach administracyjnych.
Ronald Wayne i dwóch Steve’ów
Jobsowi udało się namówić Wayne’a do zostania trzecim wspólnikiem Apple Computer Company założonej w kwietniu 1976 roku. Jobs i Wozniak mieli po 45% udziałów, Wayne zaś – 10%. Oznaczało to, że w przypadku sporu pomiędzy Steve’ami, głos Ronalda Wayne będzie rozstrzygający. Wiele lat później, Wozniak wypowiadał się o Wayne:
“BYłem zachwycony, jako młoda osoba, jego wiedzą o świecie. był dobrze wykształcony w wielu dziedzinach życia, miał wiele umiejętności i mógł poszczycić się wielką kreatywnością.”
Obecność trzeciego obytego w świecie wspólnika była idealną sytuacją dla młodych Jobsa i Wozniaka. Gorszą natomiast dla samego zainteresowanego. Przede wszystkim, Apple pierwotnie było spółką cywilną – oznaczało to, że wspólnicy odpowiadają za zobowiązania całym swoim majątkiem, nie są chronieni, jak w przypadku spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. O ile Jobs i Wozniak mogli zaryzkować wiele i mało na tym stracić, tak Ronald Wayne był już wówczas ustatkowanym człowiekiem z dość sporym majątkiem. Ciągle miał on w pamięci także porażkę swojego prywatnego biznesu automatów do gier i nie podchodził do sprzętu komputerowego, który produkować miało Apple, z entuzjazmem. Można wręcz powiedzieć, że 10% udziałów Wayne’a przekładało się na 100% odpowiedzialności za zobowiązania firmy.
Kolejnym problemem był konflikt pokoleniowy – Wayne miał już wówczas 42 lata, zaś Wozniak i Jobs odpowiednio 26 i 21 lat. Sam Ronald Wayne zaczął zdawać sobie sprawę, że nie może nadążyć za młodszymi od siebie wspólnikami, których określał słowem “huragan”, że nie kręcą go komputery, że ryzykuje wszystkim, co ma – już w pierwszych dniach istnienia Apple, Jobs zaciągnął kredyt na 15.000 dolarów w celu zakupu materiałów do produkcji komputera Apple I.
10% udziałów za 800 dolarów
Pomimo wątpliwości, Wayne wspomógł stworzenie Apple i wywiązał się ze swych obowiązków.
“mógł po prostu usiąść przed maszyną do pisania i spisać w pełni zgodną z prawem umowę spółki, ot tak, z pamięci.”
Mówił potem w wywiadzie Wozniak. To właśnie Wayne, zajmując się aspektem prawnym powstania firmy, spisał umowę spółki Apple Computer Company. To także on stworzył pierwsze logo Apple przedstawiające Isaaca Newtona siedzącego pod jabłonią z jabłkiem, które zdaje się za chwilę oderwać by upaść na główę genialnego fizyka i natchnąć go do sformułowania prawa powszechnego ciążenia.
Po dwunastu dniach, Ronald Wayne ostatecznie opuścił załogę Apple sprzedając przy tym swoje 10% udziałów za 800 dolarów. Rok później otrzymał dodatkowe 1500 dolarów za zrzeczenie się roszczeń wobec spółki.
Zamiast miliardów na koncie – życie na zasiłku
Po opuszczeniu Apple, Ronald Wayne imał się różnych prac, w chwili wejścia Apple na giełdę w 1980 roku pracując w małej firmie LDF Semiconductors. Nie utracił kontaktu ze swoimi dawnymi wspólnikami, którzy nigdy nie próbowali ukryć faktu istnienia trzeciego współzałożyciela. Został zaproszony przez Jobsa na premierę nowych komputerów Macintosh w 2000 roku otrzymując także bilet samolotowy pierwszej klasy, limuzynę z szoferem i luksusowy pokój w pięciogwiazdkowym hotelu. Po konferencji wszyscy trzej panowie długo wspominali dawne czasy w kawiarni Apple.
Obecnie niedoszły miliarder utrzymuje się ze świadczeń socjalnych i małego internetowego biznesu związanego z metalami szlachetnymi, żyje w 36-tysięcznym miasteczku Pahrump w Nevadzie. Głównymi źródłami rozrywki Ronalda Wayne’a są przejażdżki Chevroletem Malibu z 2002 roku, spotkania w miejscowym klubie poetyckim czy wideo-poker, w którego grywa zawsze w środy i niedziele w pobliskim kasynie. Pytany o to, czy żałuje swojej decyzji odpowiada:
“Nie możesz niszczyć swojego życia poprzez bezustanne opłakiwanie czegoś, co stało się lata temu. To bez sensu”
Ile dziś byłby warte 10% udziałów Wayne’a? Niespełna 75 miliardów dolarów, a jeszcze kilka miesięcy temu nawet 100 miliardów – czyniłoby to z niego jednego z najbogatszych ludzi na Ziemi. Oczywiście, niemożliwym byłoby utrzymanie pełnych dziesięciu procent z uwagi na pojawienie się kolejnych inwestorów, a następnie wejście na giełdę i emisje akcji – wciąż jednak nawet ułamki procent udziałów dawałyby mu fortunę.
84-letni dziś Ronald Wayne dostał niegdyś na swoje urodziny iPada. Oddał go córce. Jak sam mówi, nie lubi tych całych technologii…