Procesy czarownic w Salem miały miejsce w kolonialnym Massachusetts w latach 1692-1693. Oskarżonych o uprawianie magii diabła zostało ponad dwieście osób, a dziewiętnaście z nich stracono. Po latach władze przyznały, że procesy były błędem, wypłacając rodzinom ofiar odszkodowania. Od tej chwili procesy czarownic stały się synonimem ludzkiej paranoi i niesprawiedliwości.
Kontekst historyczny
Wiara w siły nadprzyrodzone – a konkretnie w diabelską praktykę dawania ludziom mocy do krzywdzenia innych w zamian za lojalność – w Europie pojawiła się już w XIV wieku i była szeroko rozpowszechniona w kolonialnej Nowej Anglii. Skutki wojny brytyjskiej z Francją, epidemia ospy i obawy przed atakami plemion rdzennych mieszkańców Nowego Świata dodatkowo wzmagały strach miejscowych przed tym, co wydawało się obce. Trudne realia życia w wiejskiej społeczności purytańskiej wioski Salem sprzyjały podsycaniu procesów czarownic.
Wszystko zaczęło się w styczniu 1692 roku. Dwie mieszkanki Salem – dziewięcioletnia córka miejscowego pastora Betty Parris i jej kuzynka, jedenastoletnia Abigail Williams – zaczęły cierpieć na dziwne konwulsje. Dziewczynki krzyczały, rzucały przedmiotami i przybierały bardzo osobliwe pozycje. Po tym, jak miejscowy lekarz William Griggs za ich niespotykane zachowanie winą obarczył czary, inne młode dziewczęta zaczęły wykazywać podobne objawy. Wszystkie z nich twierdziły, że zostały zaczarowane przez żebraczkę Sarę Goods, starą kobietę Sarę Osborne i niewolnicę Titubę.
Pierwsze procesy czarownic
Trzy oskarżone kobiety przyprowadzono przed sędziów Jonathana Corwina i Johna Hathorne’a, którzy przesłuchiwali je przez kilka dni, począwszy od 1 marca 1692 roku. Za każdym razem, gdy podejrzane o uprawianie czarów kobiety przemawiały, dotknięte osobliwą “chorobą” dziewczynki krzyczały i tarzały się po podłodze. Nieszczęśliwe okoliczności i oskarżenia płynące ze strony dzieci sprawiły, że Good, Osborne i Tituba trafiły do więzienia.
Chociaż Good i Osborne przysięgały, że są niewinne, Tituba przyznała się do praktykowania magii szatana. Diabeł przyszedł do mnie i kazał mu służyć – wyznała na sali rozpraw. Spytana o okoliczności opisała wizerunek czarnych psów i czerwonych kotów oraz towarzyszącego im czarnego człowieka, który chciał, aby podpisała się w jego księdze. Tituba przyznała, że zawarła pakt z diabłem. Chcąc ratować swoje życie, kobieta oświadczyła, że obok niej działają inne czarownice w służbie diabła przeciwko Purytanom.
Panika w Massachusetts
Wyznanie Tituby doprowadziło do powstania histerii, która wkrótce ogarnęła całą kolonię. Po zasianiu ziarna paranoi przez następne kilka miesięcy nastąpił prawdziwy strumień oskarżeń. O używanie czarów podejrzewano między innymi Martha Corey i Rebecca Nurse – obie uważane za wybitne członkinie Kościoła i społeczności. Sędziowie zakwestionowali również niewinność czteroletniej córki Good, Dorothy. Nieśmiałe odpowiedzi dziewczynki zinterpretowano jako przyznanie się do zarzutów.
Podobnie jak Tituba, niektóre z oskarżonych potwierdzały posiadanie nadprzyrodzonych zdolności. Kobiety wymieniały przy tym nazwiska innych czarownic, mając nadzieję, że stając się jednym z informatorów, unikną tragicznego losu. Wkrótce procesy czarownic zaczęły przytłaczać lokalny wymiar sprawiedliwości. W maju 1692 roku nowo mianowany gubernator, William Phips, nakazał utworzenie specjalnego sądu Oyer (do wysłuchania) i Terminer (do rozstrzygnięcia).
Pierwsza sprawa wniesiona do sądu specjalnego dotyczyła Bridget Bishop. Chociaż była ona w podeszłym wieku, miejscowi znali ją z rozwiązłości i plotkarskich nawyków. Jestem niewinna jak nienarodzone dziecko – oświadczyła w trakcie procesu. Deklaracje kobiety nie przekonały jednak sędziów, którzy wydali pierwszy skazujący wyrok w procesach czarownic z Salem. Osiem dni później, 10 czerwca 1692 roku, Bridget Bishop powieszono w miejscu, które później nazwano Gallows Hill.
Polowanie na czarownice
Pięć dni po straceniu pierwszej czarownicy szanowany minister Cotton Mather napisał list, w którym ostrzegał sąd przed wątpliwą wartością dowodów w postaci świadectw o snach i wizjach. Skład sędziowski zignorował jednak jego opinię, skazując na śmierć pięć osób. W sierpniu i we wrześniu powieszono kolejne trzynaście osób. 3 października 1692 roku, idąc w ślady syna, ówczesny przewodniczący Harvardu, Increase Mather, potępił wykorzystywanie “widmowych dowodów”. Byłoby lepiej, gdyby dziesięć czarownic uciekło, niż jedna niewinna osoba została skazana – podkreślał.
Deklaracje ekspertów nie wpłynęły jednak na przerażonych członków społeczności, którzy radykalnie pogrążyli się w polowaniu na czarownice. W miasteczku Salem rosła panika i praktycznie każdy mógł zostać posądzony o uprawianie czarów. Bardzo często o rzucanie uroków oskarżano sąsiadów i własnych krewnych. W procesach w roli świadków uczestniczyły nawet własne dzieci oskarżonych, które potwierdzały, że matki uczyły czarów. Wszystko zmieniło się jednak w chwili, gdy przed sądem znalazła się żona gubernatora Phippsa. Mężczyzna, kierowany uczuciem i naciskami ze strony Matherów, zabronił dalszych aresztowań. Do maja 1693 roku ułaskawił on wszystkich, którzy w więzieniu oczekiwali na wyrok.
Procesy czarownic, czyli tragedia w Salem
Uniewinnienie podejrzanych nie skreśliło jednak szkód, które w ciągu ubiegłych dwóch lat wyrządziło polowanie na czarownice. Do 1693 roku w Gallows Hill powieszono dziewiętnaście osób. Straconych istnień było jednak więcej. W czasie procesów czarownic jeden ze starszych mężczyzn został ukamieniowany, a kilkanaście innych oskarżonych zginęło w więzieniu. W sumie ponad dwieście osób podejrzewano o uprawianie magii diabła, co, nawet po zwolnieniu z aresztu, wiązało się z długoletnim napiętnowaniem w społeczeństwie. Procesy czarownic wśród niektórych grup wywołały jednak olbrzymie oburzenie. Niektórzy z członków społeczności żądali zadośćuczynienia rodzinom ofiar oraz osobom niesłusznie aresztowanym i prześladowanym.
Naciski ze strony opinii publicznej skłoniły władze do pomocy finansowej krewnym ofiar procesów. Po egzekucjach wielu zaangażowanych w polowanie przyznało się do błędu i winy. W 1702 roku wymiar sprawiedliwości uznał procesy za niezgodne z prawem, a dziewięć lat później kolonia uchwaliła ustawę przywracającą dobre imię oskarżonych o praktykowanie magii. W tym samym czasie przyznano również sześćset funtów odszkodowania spadkobiercom straconych osób. Co ciekawe, za procesy czarownic Massachusetts przeprosiło formalnie dopiero dwieście pięćdziesiąt lat później, w 1957 roku.