Tajemnicza mgła spowiła niebo nad Europą i Azją. Osiemnaście miesięcy trwała noc, która wywołała łańcuch tragicznych wydarzeń. Słońce świeciło, ale bez jasności, niczym księżyc. Przypominało słońce podczas zaćmienia. Nie dawało promieni takich, jak zwykle słońce daje – wspominał rok 536 Prokopiusz z Cezarei.
Rok 536 – początek ciemności
Życie w średniowiecznej Europie nie było łatwe, jednak wyjątkowo trudny dla ludzkości okazał się rok 536. Był on początkiem okresu szczególnie obciążonego poziomem tragedii, który, według naukowców, przewyższał jakikolwiek inny moment w historii. Chociaż do tytułu “najgorszego roku” mogłyby pretendować również inne daty, eksperci przekonują, że rok 536 stanowił kategorię samą w sobie. Na całym świecie, od Europy przez Azję po Amerykę Południową, cywilizacja utknęła w martwym punkcie. Ludzie z trudem radzili sobie ze skutkami przerażających katastrof, a chmury, które zawisły nad ich głowami, nie zwiastowały szybkiej poprawy.
Rozprawiając o średniowieczu, historycy często posługują się subiektywnym określeniem “wieków ciemnych”. Był to okres burzliwy, nękany wojną i głodem, z którego nie pochodzi wiele pisemnych przekazów. Chociaż przeświadczeniu o znacznym upadku kultury przeczy między innymi renesans karoliński, naukowcy potwierdzają, że niektóre części średniowiecza spowite były dosłowną ciemnością. Jedną z nich był wiek VI, a początkiem katastrofalnych wydarzeń rok 536. Profesor Michael McCormick z Uniwersytetu Harvarda uznał go za preludium do jednego z najstraszniejszych okresów w dziejach ludzkości.
Potężna erupcja
Słońce zasnuły gęste chmury, a trwająca miesiącami ciemność spowodowała głód i śmierć milionów ludzi. Na pytanie, co było przyczyną tych wszystkich wydarzeń, naukowcy bardzo długo nie potrafili znaleźć odpowiedzi. Faktem była jednak noc, która w roku 536 na dobre zawładnęła częścią świata, powodując szereg nieszczęśliwych zdarzeń. Chociaż źródeł pochodzących z tego okresu jest bardzo mało, przekazy, które przetrwały, dokładnie opisują pojawiające się wówczas anomalie. Zdumiewamy się, że w południe nie widzimy cieni naszych ciał – wspominał Kasjodor. Rzymski polityk mówił również o słońcu, które w 536 roku miało niebieskawy kolor, a księżyc całkowicie pozbawiony był blasku.

Wydarzenia roku 536 od dziesięcioleci wzbudzały zainteresowanie historyków. Były one w istocie przyczyną klęski głodowej i regresu gospodarczego, które w dużym stopniu ukształtowały rzeczywistość człowieka. Badania prowadzone w latach dziewięćdziesiątych na długowiecznych drzewach wykazały, że początek VI wieku był zimniejszy niż pozostałe stulecia. Przyczynę tego zjawiska ustalili dopiero naukowcy analizujący szwajcarskie lodowce. W 2018 roku zespół prowadzony przez Michaela McCormicka i Paula Mayewskiego z Instytutu Zmian Klimatu Uniwersytetu Maine wskazał winowajcę tragedii.
Eksperci ustalili, że na początku 536 roku miała miejsce erupcja islandzkiego superwulkanu. McCormick i Mayewski przeanalizowali próbki rdzeni lodowych datowanych na 536 rok, dochodząc do wniosku, że pobrany materiał pasował do skał wulkanicznych na Islandii. Zespół badaczy znalazł również dowody dwóch kolejnych erupcji, które miały miejsce w latach 540 i 547. Nie było już wątpliwości, że to wybuchy islandzkich wulkanów pogrążyły świat w ciemności. Wyemitowane do atmosfery ogromne ilości pyłu wulkanicznego zamieniły się w chmurę, która zwiastowała ponad sto lat nieszczęść.
Zima wulkaniczna
Wraz z erupcją wulkanu nadeszła wulkaniczna zima, która była najcięższym epizodem ochłodzenia klimatu na półkuli północnej w ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat. W 536 roku do atmosfery trafiła duża ilość aerozoli siarczanowych, które skutecznie blokowały docierające do powierzchni Ziemi promieniowanie słoneczne. To z kolei przyczyniło się do ochłodzenia klimatu, które było dodatkowo potęgowane kolejnymi wybuchami islandzkich wulkanów. Niektórzy historycy okres ten nazywają późnoantyczną epoką lodowcową.
Temperatury spadły o 2,5 stopnia Celsjusza poniżej normy w Europie. Utrzymujący się wpływ wulkanicznej zimy 536 roku nasilił się zaledwie cztery lata później, gdy kolejny wybuch spowodował jeszcze większe obniżenie temperatur. Ostatnia z wielkich erupcji – erupcja w roku 547 – przedłużyła nieszczęśliwie chłodny okres. Zapoczątkowana w 536 roku wulkaniczna zima wywołała wstrząsy społeczno-gospodarcze oraz spowodowała nieurodzaj, przez który umarły miliony.

Klęska głodu
Ochłodzenie klimatu wpłynęło na zmniejszenie zbiorów w Europie, Chinach i na Bliskim Wschodzie. Słońce pociemniało, a powietrze było ciężkie od wilgoci. Plony zostały zniszczone w tym trudnym czasie – pisał bizantyjski historyk Jan Lydos. I rzeczywiście jednym z najtragiczniejszych skutków wydarzeń roku 536 okazał się wielki głód, który dosięgnął ludność większości państw świata. W starożytnym mieście Teotihuacán, które położone jest na terenie dzisiejszego Meksyku, naukowcy znaleźli szkielety dzieci datowane na VI wiek noszące ślady niedożywienia. Odkrycie to pozwoliło zobrazować skalę klęski, która dosięgnęła również najdalej położone regiony.
Spowodowany przez wulkaniczną zimę skrócony okres wegetacji roślin doprowadził do ogromnego kryzysu rolniczego, którego skutki odczuwali członkowie wielu społeczności. Wykopaliska archeologów to jednak tylko jedno ze źródeł świadczących o rozmiarze katastrof wspomnianego okresu. W irlandzkich kronikach odnotowano brak chleba aż do 539 roku. Według szacunków ekspertów głód doprowadził wówczas do śmierci 80% ludności Chin oraz 30% populacji Europy. Co ciekawe, na południu Norwegii odnotowano w tym czasie wzrost pochówków o 95%. W tym samym czasie kruczyły się pastwiska, co zmusiło ludy z centralnej Azji do migracji. Skutkiem zachodzących zmian były liczne konflikty, w tym wojny między grupami nomadów i osadnikami ze stepów północnych Chin.
Dżuma Justyniana
Problemy ówczesnych społeczeństw nasiliły się, gdy w 541 roku w egipskim Peluzjum wybuchła epidemia dżumy, która wkrótce ogarnęła całe imperium bizantyjskie. Panująca na ulicach Konstantynopola dżuma została nazwana imieniem cesarza, który panował w tym czasie w Konstantynopolu i sam zaraził się chorobą. Zapoczątkowany w 536 roku głód i umierający na ulicach miast ludzie stanowiły idealne warunki do przenoszenia zarazy, która przyczyniła się poniekąd do upadku Bizancjum. Szacuje się, że w latach 541–543 z powodu dżumy mogło umrzeć nawet 100 milionów ludzi.
“Zaraza uderzyła w stolicę państwa – Konstantynopol, w którym standard higieny był niski. Nic dziwnego, że to tam epidemia zebrała najkrwawsze żniwo. Zaraza w stolicy zawsze jest ciosem dla państwa – w pewnym stopniu paraliżuje ośrodek władzy i odciąga jego uwagę, np. od spraw granic”
– wyjaśniał w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl dr hab. Adam Izdebski.
Wielki głód i ochłodzenie klimatu zmusiły koczownicze ludy zamieszkujące Wielki Step do przemieszczenia się. U granic Bizancjum ulokowali się wojowniczy Awarowie, dla których ziemie Cesarstwa stanowiły znakomity cel. Dżuma Justyniana doprowadziła do śmierci od 35 do 55% populacji Bizancjum. To nie tylko osłabiło imperium gospodarczo, ale również spowodowało przewroty społeczne, niepowodzenia militarne i upadek administracyjny. Cesarstwo Bizantyjskie nigdy w pełni nie podniosło się po nieurodzaju, chorobach i konfliktach wywołanych przez wydarzenia roku 536.
Klęska cywilizacji Moche
Erupcja w 536 roku była tragiczna w skutkach również dla cywilizacji Moche, która niegdyś dominowała na zachodnim wybrzeżu Ameryki Południowej. Członkowie społeczności w dużym stopniu przyczynili się do gospodarczego i kulturowego dziedzictwa regionu. Byli oni także świetnymi rybakami, którzy doskonale opanowali nawadnianie żyznych terenów. Zmiany klimatu w VI wieku przyczyniły się jednak do śmierci ryb, które w tym czasie stanowiły podstawę pożywienia ludności. Ogromne powodzie i ulewne deszcze zniszczyły sieci nawadniające, uniemożliwiając wytworzenie wystarczającej ilości żywności. Głód i chaos przyczyniły się do stopniowej klęski cywilizacji.