Pierwsze informacje dotyczące śniętych ryb w Odrze pojawiały się już w lipcu. Bezczynność kompetentnych organów spowodowała nagłośnienie sprawy przez media, co doprowadziło do powstania chaosu informacyjnego. Chociaż wciąż nie ustalono dokładnej przyczyny katastrofy, eksperci wskazują, że była nią najprawdopodobniej działalność ludzi. Co do tej pory wiemy o sytuacji na Odrze i jakie mogą być jej dalsze skutki?
Katastrofa ekologiczna w Odrze
Według szacunków Instytutu Rybactwa Śródlądowego w Odrze zginęło łącznie od 25 do 50% wszystkich ryb. Skala zjawiska jest ogromna i tak naprawdę niełatwo jest ją sobie wyobrazić. To, co widzimy na brzegach rzeki, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Większość martwych zwierząt opada na dno. Tam natomiast są przykrywane mułem, cierpiąc jeszcze chwilę wśród roślinności rzecznej. Nikt nie wie, ile dokładnie organizmów zostało zatrutych. Faktem jest jednak, że Odra umiera. Nieszczęśliwy los nie ominął jesiotrów, które powróciły do rzeki dzięki trzydziestoletnim wysiłkom naukowców. I chociaż specjaliści czekali 17 lat, aż gotowa do rozrodu będzie jedna z samic, dzisiaj wszystko wskazuje na to, że na próżno.
“Czuję wściekłość na tego, kto stoi za tą zbrodnią przeciwko przyrodzie, przeciwko ludziom, ale też czuję wkurzenie na władze rządowe, które z dziwną opieszałością zaczęły interesować się problemem”
– mówi ekolog i pomysłodawca spływu kajakowego Wrocław-Berlin, Dominik Dobrowolski.
O dramacie, jaki spotkał rzekę Odrę, po raz pierwszy informowali mieszkańcy przybrzeżnych miejscowości. Rosnąca liczba krwawiących lub sparaliżowanych ryb zaniepokoiła oławskich wędkarzy, którzy 27 lipca zdecydowali się zawiadomić sanepid. Jedną z osób kontaktujących się ze służbami był Ryszard Gawron, który w rozmowie z Gazetą Wyborczą opisał ich reakcję. Aktywista usłyszał od pracowników Państwowej Inspekcji Sanitarnej, że “to nie ich kompetencja”, po czym został odesłany do Wrocławskiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. I chociaż instytucja pobrała pierwsze próbki, komunikat o zagrożeniu przez kilkanaście dni nie został przekazany Polakom.
W ciągu miesiąca chaosu i wykluczających się informacji z Odry wyłowiono setki ryb. Zniszczona fauna i flora to tylko niektóre ze skutków katastrofy ekologicznej w Odrze. Eksperci alarmują, że dotkną one również ludzi. Na szczycie troficznej drabiny jest człowiek. Prędzej czy później skumulowane toksyczne substancje, które zabiły życie w Odrze, również dotrą do nas w wodzie, powietrzu, pożywieniu – podkreśla Dobrowolski. Chociaż organizmy kręgowców mogą być bardziej odporne na działanie niebezpiecznych związków, ekologiczno-gospodarcze skutki katastrofy odczujemy prawdopodobnie już niebawem.
Reakcja władz
Obok katastrofy ekologicznej w Odrze największe wzburzenie społeczne wywołała reakcja służb odpowiedzialnych za monitoring rzeki. Niewątpliwie jednak bardziej wypadałoby mówić o jej braku. Losem ryb przejęli się najbardziej wędkarze, którzy własnoręcznie zbierali wyrzucone na brzeg zwierzęta. Widok był tragiczny. Zebraliśmy ok. 3,3 tony ryb – podsumował Gawron, który wraz z kilkudziesięcioma ochotnikami pod koniec lipca wyławiał śnięte ryby, używając prywatnego sprzętu i łodzi.
“Przez dwa tygodnie nikt z rządu, absolutnie nikt, nie wsparł moich kolegów, nie podziękował za to, że w czynie społecznym zbierali te ryby i przekazywali je do utylizacji”
– mówiła na antenie TVN24 Beata Olejarz, prezes Polskiego Związku Wędkarskiego.
Prezes Polskiego Związku Wędkarskiego podkreśliła również, że odpowiedni oddział zawiadomił policję, prokuraturę i Wody Polskie, jednak wędkarze nie otrzymali wsparcia. Jak wynika z ustaleń dziennikarzy RMF FM, Wrocławski Inspektorat Ochrony Środowiska poinformował o skażeniu Odry oddział w Warszawie już 3 sierpnia. Główny inspektor Michał Mistrzak polecił objąć sprawę specjalnym nadzorem oraz nakazał podjąć działania, które doprowadzą do wyjaśnienia przyczyn. Nie wiadomo jednak, czy Mistrzak zawiadomił rząd i resort środowiska. Premier Morawiecki natomiast przyznaje, że o katastrofie w Odrze dowiedział się dopiero 9 sierpnia.
Z każdą wyłowioną rybą coraz bardziej jasne stawało się, że mamy do czynienia z jedną z największych katastrof ekologicznych w historii Polski. I chociaż lokalni działacze informowali, że skala problemu wciąż się rozszerza, osoby kompetentne ignorowały ich apele. 10 sierpnia szef Wód Polskich Przemysław Daca oświadczył, że “z Odry wyciągane są pojedyncze ryby i nie można mówić o katastrofie”. Następnego dnia przyznał, że do bardzo poważnej katastrofy jednak doszło. 12 sierpnia Daca wraz z Mistrzakiem zostali zdymisjonowani przez premiera. Chcemy znaleźć winnych i ukarać sprawców tego ekologicznego przestępstwa – mówił Mateusz Morawiecki. W tym samym czasie wiceminister infrastruktury namawiał do kąpania się w Odrze i łowienia ryb.
Kto zatruł rzekę?
13 sierpnia główny komendant policji wyznaczył milion złotych za wskazanie sprawców ekologicznej zbrodni. Podjęto również decyzję o uruchomieniu specjalnego numeru, na który w pełni anonimowo można kierować doniesienia o sprawcach. Chociaż do tej pory nie znaleziono winnego gigantycznego pomoru ryb, w przestrzeni publicznej padają liczne zarzuty w kierunku zakładów chemicznych i państwowych spółek. Na celowniku znalazły się między innymi Zakłady Azotowe Kędzierzyn. Przedstawiciele grupy zaprzeczają jednak podejrzeniom i pokazują dowody. Publicznych oskarżeń nie uniknęła także firma Jack-Pol.
Prezes spółki Jack-Pol Jacek Woźniak kategorycznie zaprzeczył insynuacjom na temat rzekomego zatrucia Odry. W oficjalnym oświadczeniu zapewnił, że firma nie ma nic wspólnego, ani też w żaden sposób nie przyczyniła się do katastrofy ekologicznej na Odrze. W procesie produkcji nie są stosowane środki do wybielania surowca ani rtęć i jej pochodne, ani mezytylen, ani inne trucizny. Wbrew informacjom, pojawiającym się w mediach, spółka Jack-Pol nie jest firmą produkującą celulozę – podkreślił Woźniak.
“Nasza kancelaria prawna pracuje nad przygotowaniem odpowiednich pism w stosunku do kilku osób, które świadomie wprowadzają opinię publiczną i dziennikarzy w błąd kłamliwie twierdząc, jakoby to Jack-Pol miał cokolwiek wspólnego z katastrofą ekologiczną na Odrze”
– dodał prezes spółki.
W oświadczeniu wskazano, że pierwsze komunikaty o śniętych rybach w rzece dotyczyły miejscowości leżącej na granicy województw dolnośląskiego i opolskiego. W praktyce oznacza to, że skażenie wystąpiło powyżej posadowienia zakładu. Chociaż wykluczono go jako sprawcę zanieczyszczenia powodującego pomór zwierząt, to zwrócono uwagę na inne, niepokojące okoliczności. Jak wskazuje Wrocławski Inspektorat Ochrony Środowiska, Jack-Pol mógł odprowadzać do Odry wody opadowe w okresie bezdeszczowym.
Spółka deklaruje, że ścieki przekazuje do oczyszczalni. Według ustaleń Gazety Wyborczej nie zrobiła tego jednak od lipca.
Zanieczyszczenia nie tylko w Odrze
Katastrofa ekologiczna w Odrze rażąco uwydatniła słabość systemu i niekompetencję właściwych organów. Stan polskich wód pogarsza się od lat, na co w 2015 roku zwracała uwagę Najwyższa Izba Kontroli. W przygotowanym wówczas raporcie wskazano również, że tempo poprawy jakości wody w rzece Odrze jest bardzo wolne. Sytuacji tej nie poprawia polskie prawo i niekonsekwentnie stosowane regulacje. Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa zapowiada podwyższenie kar za nielegalne odprowadzanie ścieków. Specjaliści wskazują jednak, że zmiany powinny dotyczyć systemu nadzoru, bowiem “podwyższenie kar nie pomoże, jeżeli nie wiadomo będzie, kogo ścigać”.
Obecnie w Polsce praktycznie poza kontrolą jest to, co dostaje się do wód. Skutecznie nie działają również organy odpowiedzialne za monitorowanie rzek, czego zresztą idealnym dowodem jest katastrofa ekologiczna w Odrze. Prawo wodne kwestię tę reguluje dość ogólnie – ścieki do rzek można odprowadzać, jeżeli uzyska się odpowiednie pozwolenie wydawane przez Wody Polskie. Przepisy te otwierają ogromne pole do nadużyć. Urzędnicy wydają pozwolenia na podstawie deklaracji, a nie tego, co zakład faktycznie wyrzuca do wody. O pozwolenie wodnoprawne zakład występuje na podstawie operatu, w którym sam określa ilość ścieków i ich parametry – tłumaczy profesor Mariusz Czop.
Eksperci podkreślają, że w tym momencie nie sprawdza się odprowadzanych ścieków w trybie ciągłym, zatem praktycznie niemożliwe jest natychmiastowe wykrycie niebezpiecznych zanieczyszczeń. Dr hab. Tomasz Smal podkreśla, że nawet największe miasta nie kontrolują na bieżąco tego, co trafia do polskich rzek. Wyjątkiem jest Poznań. W pierwszej kolejności powinien zatem zostać nałożony obowiązek regularnego monitorowania stanu polskich wód. To z kolei pozwoliłoby określić, który zrzut ścieków doprowadził do ewentualnych skażeń oraz znaleźć winnego niebezpiecznych zanieczyszczeń. Kolejnym problemem jest brak jasnej polityki, który rozmywa zakres odpowiedzialności względem rzek. Zdarza się, że przez konflikt kompetencji niektóre kwestie organy po prostu pomijają.
Jaka jest przyczyna pomoru ryb w Odrze?
Zainteresowanie mediów oraz opinii publicznej doprowadziło do sprawdzania parametrów wody w Odrze przez naukowców z całej Europy. Niestety, informacje przekazywane w komunikatach często okazywały się ze sobą sprzeczne. Zastępczyni głównego inspektora sanitarnego 10 sierpnia ogłosiła, że wyniki badań wykazały podwyższenie pewnych parametrów fizykochemicznych wody, takich jak natlenienie, pH czy przewodność.
Magda Gosk zaprzeczyła doniesieniom, jakoby w Odrze znajdować miał się mezytylen, czyli organiczny związek chemiczny należący do grupy węglowodorów aromatycznych. Mezytylen, bez względu na stan skupienia, jest silnie trujący i niebezpieczny dla środowiska. Używa się go przede wszystkim jako rozpuszczalnika. Występuje również w benzynie. Wcześniej o wysokim prawdopodobieństwie obecności mezytylenu w próbkach pobranych z Odry donosił WIOŚ.
“Mamy najprawdopodobniej do czynienia z popełnieniem przestępstwa polegającym na tym, że wprowadzono do wody substancję, która wywołuje śmierć ryb i innych organizmów. To w tej chwili jest weryfikowane”
– mówił na konferencji prasowej wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba.
Wykluczenie mezytylenu jako przyczyny śnięcia ryb zmusiło specjalistów do kontynuowania badań. Wiceminister klimatu i środowiska przekazał, że 11 sierpnia do laboratorium w Puławach trafiły próbki ryb, które miały pozwolić poznać przyczynę katastrofy. W między czasie w mediach pojawiły się informacje pochodzące zza zachodniej granicy, w których pisano o obecności rtęci w próbkach pobranych z Odry. Wówczas wszystko wskazywało na to, że to ona spowodowała pomór ryb w rzece. 13 sierpnia Anna Moskwa zaprzeczyła tym przypuszczeniom, wskazując, że wyniki badań przeprowadzonych przez Państwowy Instytut Weterynaryjny wykluczyły rtęć jako przyczynę katastrofy w Odrze.
Na konferencji prasowej 15 sierpnia minister środowiska niemieckiej Brandenburgii potwierdził obecność rtęci w próbkach pobranych z rzeki. Podkreślił przy tym, że jej poziom “mieścił się w ekologicznym zakresie tolerancji lub lekko go przekraczał”, jednak to nie on był powodem umierania rzecznych zwierząt. Minister Axel Vogel wspomniał również o zaniedbaniu ze strony Polski, która zbyt późno poinformowała stronę niemiecką o katastrofie w Odrze. Według planu zgłaszania zagrożeń Międzynarodowej Komisji Ochrony Odry powinniśmy byli być oficjalnie powiadomieni już 28 lipca o wymieraniu ryb na wysokości Wrocławia, co się nie wydarzyło – mówił na konferencji.
Czy toksyczne algi zatruły Odrę?
Pomimo wielu domniemywań dotyczących potencjalnych źródeł zatrucia Odry, dalej dokładnie nie wiadomo, który czynnik zdecydował o skali zjawiska. 15 i 16 sierpnia próbki wody z rzeki zostały wysłane do laboratorium w Czechach oraz instytutów w Holandii i i Wielkiej Brytanii. Minister klimatu i środowiska zapowiedziała, że eksperci przebadają je pod kątem 300 różnych substancji. 17 sierpnia niemiecka prasa poinformowała, że naukowcy z berlińskiego Instytutu Leibniza podejrzewają, że przyczyną katastrofy w Odrze mógł być toksyczny gatunek alg. Dzień później przypuszczenia ekspertów potwierdziły wyniki badań ekspertów z Instytutu Rybactwa Śródlądowego, w których wykazano obecność złotych alg.
Prowadzimy teraz badania w kierunku toksyn wytwarzanych przez algi. Na pewno wiadomo, że te toksyny nie są groźne dla człowieka, ale zabijają ryby i małże. Będziemy potwierdzać ich obecność w tych organizmach – mówiła Moskwa. Wiele wskazuje na to, że przyczyną masowego umierania ryb była ichtiotoksyna ze złotych alg. Wciąż trwają jednak badania, które pozwolą jednoznacznie potwierdzić tę hipotezę. Do 1 września przeprowadzono ponad 20 tysięcy badań przez Centralne Laboratorium Badawcze. Eksperci wskazują, że do skażenia mogło przyczynić się kilka dodatkowych czynników, takich jak niski stan wody i wzrost temperatury.
Złote algi
Jednokomórkowy glon, jakim jest złota alga, jest szkodliwy wyłącznie w momencie zakwitu. Wydziela on wtedy szereg toksyn, które są niebezpieczne zarówno dla ryb, jak i innych organizmów żywych, które oddychają dzięki skrzelom. Złotych alg nie zalicza się ani do roślin, ani do zwierząt, są one zupełnie oddzielną grupą. Na pojawienie się zakwitu wpływa między innymi pogoda, głównie temperatura i nasłonecznienie. Fakt ten szybko zaczęli wykorzystywać politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy chętnie tragedię usprawiedliwiają “przyczynami naturalnymi”. Człowiek wobec przyrody jest bezradny. Pewnie dla opozycji byłoby lepiej, żeby znaleźć kogoś konkretnego, kto za to odpowiada – powiedział poseł PiS Kazimierz Smoliński.
Naukowcy z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu alarmują jednak, że prawie zawsze głównym czynnikiem zakwitu jest eutrofizacja. Chodzi tu przede wszystkim o nadmiar azotu i fosforu, a czasami innych pierwiastków lub substancji organicznych. Pierwszą z możliwości jest zrzut substancji, które zwiększyły zasolenie wody i umożliwiły masowy pojaw „złotych alg” bezpośrednio w Odrze. Inny brany pod uwagę scenariusz to występowanie „złotych alg” w zasolonym zbiorniku, z którego spuszczono wodę do Odry – piszą specjaliści z UPWR. Oznacza to, że algi mogą być jedynie pośrednią przyczyną pomoru ryb w Odrze. Na samym szczycie tragedii prawdopodobnie stoi człowiek i produkowane przez niego zanieczyszczenia.
Skutki ekologiczne i gospodarcze
Skutki sytuacji na Odrze obserwowaliśmy przez cały sierpień. Setki ton wyłowionych ryb poddano utylizacji, jednocześnie wysyłając próbki do największych europejskich laboratoriów. Naukowcy już wiedzą, że rozmiary tej tragedii są ogromne. Bardzo trudno jest jednak przewidzieć dalsze konsekwencje katastrofy. Ekolog Dominik Dobrowolski ostrzega, że odbudowa ekosystemu może potrwać ponad 10 lat. Mężczyzna przypomina również, że zatrucie Odry to zatrucie całego łańcucha troficznego. Martwe ryby są zjadane przez ptaki, płazy i wszystkożerne ssaki. Wodą z Odry poi się natomiast bydło i owce, a sama rzeka prowadzi zanieczyszczania do Bałtyku.
Wśród martwych zwierząt znajdowano potężne sumy i dziesięcioletnie szczupaki, jednak największym wstrząsem dla ekologów okazała się śmierć jesiotrów. Specjaliści od 30 lat próbują przywrócić je w polskich rzekach. Jako ikrzynki przywieźliśmy je z Kanady, 17 lat czekaliśmy aż samica dojrzeje. Gdy to się stało, rozmnożyliśmy je i wpuściliśmy do Odry. A teraz usnęły te nasze jesiotry. To potworna strata – opowiadał na antenie TVN24 doktor Grzegorz Dietrich. O jesiotrach mówi się, że są starsze od dinozaurów, jednak obecnie ich szanse na przeżycie są bardzo małe.
“Odra na powrót do normalnego stanu zarybienia będzie potrzebowała 15-20 lat. Wystarczy przypomnieć sobie, jak rzeka odradzała się po licznych zatruciach w latach 80. i na początku lat 90., gdy do Odry pompowano ścieki niemal bez żadnej kontroli. Oczyszczała się przez lata”
– wskazuje prof. Marcin Drąg, chemik z Zakładu Chemii Bioorganicznej na Politechnice Wrocławskiej.
Sytuacja na Odrze to również duży cios dla wędkarzy oraz dla wszystkich tych, którzy żyli z nadodrzańskiej turystyki. Skażenie rzeki oznacza duże konsekwencje gospodarcze – nad Odrą organizowane były różne atrakcje, w tym spływy kajakowe lub rejsy. Turyści odwołują swoje rezerwacje, a przychody przedsiębiorców drastycznie maleją. Problem ten dotyczy nie tylko mieszkańców nadodrzańskich miejscowości, ale również tych, które są położone nad Bałtykiem, niedaleko ujścia rzeki. Przyszłość lokalnych biznesów zależy wyłącznie od tempa oczyszczania się Odry. Niestety, będzie to prawdopodobnie bardzo długi proces.
Informacja od przedstawiciela firmy Jack-Pol
Po publikacji niniejszego artykułu otrzymaliśmy na redakcyjną skrzynkę od przedstawiciela firmy Jack-Pol prośbę o publikację następującej informacji:
Co Jack-Pol robi ze ściekami?
Firma Jack-Pol, informuje, że podpisała umowę ramową na wywożenie odpadów przemysłowych i komunalnych z przedsiębiorstwem FEB-EKO-o w 2013 roku. Firma FEB-EKO-o zobligowana jest do podpisania stosownych umów z odbiorcami odpadów, tj. oczyszczalniami. Dlatego też, Jack-Pol nie ma bezpośrednio podpisanej umowy z PWiK Brzeg lub inną oczyszczalnią. Od VII 2022 r. Jack-Pol ma także podpisaną umowę z drugą firmą asenizacyjną, tj. ATU-Trans, która odpowiada za wywożenie odpadów komunalnych do Wierzbna.
Jack-Pol, za pośrednictwem firmy FEB-EKO-o, zaprzestał wywozić odpady przemysłowe do PWiK Brzeg w lipcu br., gdyż uruchomiliśmy kolejny element 70-cio milionowej inwestycji proekologicznej, tj. reaktor biologiczny, właśnie w lipcu bieżącego roku. Dzięki temu nie ma już konieczności wywożenia odpadów przemysłowych do zewnętrznej oczyszczalni, gdyż całość odpadów przemysłowych zostaje oczyszczona w Jack-Pol.
Więcej na ten temat możecie Państwo przeczytać w oświadczeniu nr 3, które dostępne jest pod adresem:
http://jack-pol.pl/pl/oswiadczenie.php
Dodatkowo, informuje że w wyniku badaniach próbek Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w piśmie do Urzędu Miejskiego w Oławie poinformował, że wyklucza Jack-Pol jako sprawcę zanieczyszczenia powodującego śniecie ryb. Chodzi o próbki pobrane 2 i 3 sierpnia.