Nie ma już spotkań z rówieśnikami. Nie ma imprez, studniówek, osiemnastek. Nie ma randek, tych pierwszych i kolejnych miłości. Nie ma wyjść do kina. Nie ma spotkań w restauracjach, kawiarniach, u starszych – w barach. Nie ma szkolnych dzwonków i przerw spędzanych w towarzystwie kolegów i koleżanek. Nie ma sportu, nie ma wspólnych wyjść “na miasto”, nie ma koncertów i festiwali, nie ma niemal żadnych młodzieżowych rozrywek.
Ale za to jest strach. O egzaminy. O przyszłość. O swoich bliskich – młodzi przecież zewsząd słyszą, że to oni roznoszą wirusa, że przez nich ktoś może umrzeć. Jest też pustka, poczucie straconego i niemożliwego już do odzyskania czasu, kryzysy psychiczne, fala depresji.
Zamknięci w czterech ścianach, w tradycyjnie przeludnionych mieszkaniach, pozostawieni samym sobie, z laptopem i smartfonem. Tak od ponad roku wygląda życie dzieci i młodzieży. I nie ma nikogo, kto chciałby im pomóc.
Młodsi nie są w stanie rozwinąć prawidłowych relacji społecznych, co jest w ich wieku kluczowe. Starsi, ci u progu dorosłości, czują się, jakby odebrano im być może najlepsze lata życia – te, gdy jest się już dość dorosłym, by móc o sobie decydować, ale jeszcze dość młodym, by nie mieć żadnych poważniejszych obowiązków. Swoim starszym kolegom mogą jedynie pozazdrościć, ci bowiem zdążyli załapać się na studniówki i osiemnastki, być może spędzić najdłuższe wakacje życia gdzieś za granicą, łatwo znaleźć pracę dla juniorów bez doświadczenia, jeśli tylko chcieli. Oni nie wiedzą nawet jak będzie wyglądać ich matura.
Ale przecież to dobry czas by rozwijać swoje pasje, czegoś się nauczyć! – zakrzyknie ktoś. Tyle że izolacja odebrała im do tego jakiekolwiek chęci, spowodowała, że młodzi wpadli w marazm. Nic dziwnego, skoro jedyne, co zmienia się w ich życiu, to data na ekranie komputera lub smartfona.
Młodzi to tylko narzekają, a kiedyś ich rówieśnicy na wojnie walczyli i ginęli! – powie kompletny ignorant. Równie dobrze można rzec, że kiedyś to ludzie polowali z włóczniami na mamuty i mieszkali w jaskiniach, a osoby w “wewnętrznym wieku” autorów tego typu komentarzy dawno już nie żyły. Wypowiedzi tego typu świadczą o kompletnym braku zrozumienia młodych ludzi, ich psychiki oraz najbardziej podstawowych ludzkich potrzeb społecznych, które są kluczowe do prawidłowego rozwoju.
Czy miłościwie nam panujący zrobili coś ku temu, by jakoś tym młodym pomóc? Ależ oczywiście, że nie. Nie zrobili nic. Choć może to i dobrze, trudno bowiem przywołać z pamięci cokolwiek, co władza robi dobrze, oczywiście poza postępującą destrukcją naszego kraju. Z drugiej jednak – dzieci i młodzież wołają dziś o pomoc. To właśnie oni wraz z przedsiębiorcami działającymi w zamkniętych w wyniku lockdownowej polityki branżach ponoszą największe koszty związane z pandemią, choć są to oczywiście koszty o zgoła odmiennej naturze.
Przemysław Czarnek wraz z podległym Ministerstwem Edukacji i Nauki nie jest zainteresowany jakimkolwiek przeciwdziałaniem tragedii młodych ludzi. Ważniejsze okazuje się bowiem wprowadzanie janiepawlizmu, rozważania nad wpływem neomarksizmu na nauczanie o rodzinie, odbieranie możliwości niechodzenia na religię lub etykę, powoływanie niezmiernie potrzebnej dyscypliny naukowej w postaci biblistyki, likwidacja PAN. Na Ministerstwo Zdrowia też oczywiście nie ma co liczyć – to bowiem zajęte jest ściganiem lekarzy krytykujących jego działania.
Mówi się, że Polska to nie kraj dla starych ludzi. Dziś można dodać: i dla młodych też nie. Nikt nie dba o ich kondycję psychiczną, o ich emocje, o ich przyszłość, w którą zaczynają wątpić. Świat, który przeminął, nie powróci jeszcze długo, a być może nie powróci już nigdy. Choć to dopiero nieco ponad rok, to czasy tzw. normalności wydają się tak odległe, jakby ich nie było.
Szukający pomocy mogą usłyszeć jedynie, by nie gadali bzdur, bo przecież kiedyś dzieci walczyły w wojnach. A poza tym, że mają siedzieć w domu, bo przez nich babcia umrze. Inni, nauczeni doświadczeniami poprzedników, nie będą więc nawet próbować, pogrążając się w rozpaczy i osamotnieniu.
Zniszczona młodość tych ludzi wywrze olbrzymi wpływ na ich samych, na nasz kraj, na cały świat. Skutki tych zdarzeń nie dadzą się zlikwidować w przeciągu mitycznych tylko dwóch tygodni. Potrwają dziesięciolecia.
Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie.