Był 3 maja 1946 roku, gdy 17-letni Willie Francis zasiadł na niesławnym krześle elektrycznym Gruesome Gertie, zbyt przerażony, by móc się pożegnać. Zaciskał pięści oczekując na nieuniknioną chwilę, gdy kat przesunie dźwignię uruchamiającą przepływ prądu. Kiedy jednak tak się stało, okazało się, że nieprawidłowo podłączone krzesło wcale nie zabije Francisa. Tym razem.
Aresztować kogokolwiek
Dwa lata wcześniej, tuż przed wejściem do swojego domu w St. Martinville w amerykańskim stanie Luizjana, zamordowany został znany aptekarz Andrew Thomas. Natychmiast rozpoczęły się poszukiwania sprawcy, nie przysniosły one jednak żadnych rezultatów przez 9 miesięcy. Miejscowy szeryf, Resweber, nakazał swoim podwładnym “aresztowanie kogokolwiek“, by móc wreszcie zamknąć tę głośną sprawę.
Kimkolwiek okazał się Willie Francis zatrzymany w stanie Teksas podczas odwiedzin swojej siostry, dwieście czterdzieści kilometrów od miejsca zbrodni. Miał przy sobie walizkę, która zwróciła uwagę policjantów poszukujących handlarzy narkotyków i osób z nimi współpracujących. W czasie przeszukania zaczął się jąkać, co utwierdziło funkcjonariuszy w przekonaniu o prawdziwości ich podejrzeń. Został aresztowany.
Kiedy jednak powiązań z mafią narkotykową znaleźć się nie udało, policjanci zauważyli portfel Willie’go, łudząco podobny do portfela zamordowanego wcześniej aptekarza, a w nim przynależne do tego ostatniego dokumenty. Na Francisie wymuszono złożenie podpisu pod przyznaniem się do winy zabójstwa Andrew Thomasa i kradzieży pistoletu zastępcy szeryfa. Przy pomocy tej właśnie broni Francis miał dokonać morderstwa, choć brakowało ku temu jakichkolwiek mocnych dowodów – nie zbadano odcisków palców, zaginięcie pistoletu zgłoszono dwa miesiące przed zabójstwem, a na podstawie sekcji zwłok biegli wykazali, że strzały zostały oddane z innej broni przez osobę doświadczoną w posługiwaniu się nią. Część obciążających zeznań prawdopodobnie została podyktowana Willie’mu przez policjanta, tak przynajmniej ma wynikać z użytego w niej słownictwa.
Sprawa sądowa
W sądzie, wbrew złożonym zeznaniom, Francis nie przyznał się do winy. Pochodząc z biednej, wielodzietnej rodziny nie mógł pozwolić sobie na usługi prawnika, stąd przydzielono mu adwokata z urzędu. Ten nie był jednak szczególnie zainteresowany procesem, obrona nie powołała żadnych świadków, nie wniosła materiału dowodowego, ani też nie zgłosiła jakiegokolwiek sprzeciwu. Willie Francis był wręcz zachęcany do przyznania się do winy, a złożone na policji zeznania nie zostały w żaden sposób zakwestiowane.
Dwa dni później dwunastu ławników uznało Francisa za winnego, a sędzia ogłosił wyrok – kara śmierci na krześle elektrycznym.
Pierwsza egzekucja
3 maja 1946 roku Willie Francis został przypięty do Gruesome Gertie (pol. Straszna / okropna / makabryczna Gertie) – mobilnego krzesła elektrycznego, które przewożono między więzieniami do wykonywania kolejnych wyroków.

Jak potem wyjść na jaw, dzień wcześniej pijany strażnik więzienny wraz z jednym z osadzonych niepoprawnie przygotowali krzesło do egzekucji.
Do zobaczenia, Willie
– powiedział do Francisa kat, kapitan Ephie Foster, chwilę przed włączeniem przepływu prądu
Kilka minut później okazało się jednak, że Willie Francis wciąż żyje.
Nie udało się tym razem, to dorwę cię za tydzień!
– krzyczał zdenerwowany niepowodzeniem egzekucji Foster.
Kolejna egzekucja wcale jednak nie miała zostać wykonana za tydzień. Sprawa Wille’go Francisa miała zyskać wielki rozgłos w amerykańskim społeczeństwie.
Wyjątkowe świadectwo
Nieudane wykonanie kary śmierci miała dać nam wyjątkowe świadectwo tego, co czuje skazany podczas wykonywania egzekucji na krześle elektrycznym.
Chciałem powiedzieć “do widzenia” do kapitana Fostera, ale zbytnio się bałem. Najlepiej jak mogę to opisać: łum! Bzz! Setki i tysiące igieł wbiło się w całe moje ciało. Czułem się, jakby ktoś próbował mi odciąć nogę [do której podłączana jest elektroda – red.] piłą mechaniczną. Skakałem na krześle i miałem przez chwilę wrażenie, że zaraz je przewrócę. Wtedy wszystko ustało. Byłem pewien, że już jestem martwy, ale zrobili to znowu, a całe uczucie powróciło! Słyszałem, jak jakiś głos mówi “dajcie mi więcej mocy”, a ktoś odkrzyknął: “to wszystko co mam”.
Świadkowie zdarzenia wspominali, że zza maski Willie krzyczał: “wyłączcie to! Wyłączcie! Dajcie mi oddychać!”. “Ty nie masz oddychać” – miał odpowiedzieć jeden ze strażników.
Drugi proces
Nieudana egzekucja dała ojcu Willie’go, Frederickowi Francisowi, czas na zebranie funduszy i wynajęcia usług porządnego prawnika. Okazał się nim Bertrand DeBlanc, który zgodził się na bronienie Francisa w sądzie. Co ciekawe, DeBlanc był przyjacielem aptekarza, za morderstwo którego Willie został skazany.
To nieludzkie skazywać człowieka na krzesło elektryczne dwa razy.
– mówił DeBlanc.
W czasie trwania sprawy DeBlanc powoływał się przede wszystkim na 8. poprawkę do Konstytucji USA, która stanowi:
Excessive bail shall not be required, nor excessive fines imposed, nor cruel and unusual punishments inflicted.
Co można przetłumaczyć jako: “nie wolno żądać nadmiernych kaucji ani wymierzać nadmiernych grzywien albo stosować kar okrutnych lub wymyślnych“.
Obrona powoływała się również na 5. poprawkę zakazującą wymierzania dwukrotnej kary za to samo przestępstwo. Celem było wykazanie, że ponowne posadzenie Francisa na krześle elektrycznym byłoby “karą okrutną i wymyślną”, a także że kara została już de facto wymierzona, nawet jeśli skazanemu udało się ją przeżyć.
Sprawa w sądzie apelacyjnym przegrana, jednak adwokatowi udało się zanieść ją aż do Sądu Najwyższego, gdzie oznaczona została jako State of Louisiana Ex Rel. Francis v. Resweber. Blisko roczna batalia stała się tematem wielkiego zainteresowania społecznego, a obywatele optowali za wyrokiem dożywotniego pozbawienia wolności zamiast kary śmierci, a niektórzy nawet za ułaskawieniem.
Sędziowie byli jednak innego zdania – ostatecznie stosunkiem głosów 5 do 4 przegłosowali skazanie Francisa na śmierć wyznaczając termin egzekucji na 9 maja 1947 roku. Wyrok zapadł dzień po jego 18. urodzinach.

W uzasadnieniu napisano:
Awaria sprzętu nie oznacza złamania przysługujących osobie praw. Nie było to zamierzone spowodowanie zbędnego bólu w trakcie wykonywania egzekucji. 8. poprawkia odnosi się do zastosowania okrutnych metod, nie okrutności rozumianej jako cierpienie podczas wykonywania legalnego wyroku śmierci.
– stwierdzili sędziowie.
Druga egzekucja
DeBlanc nie zamierzał się jednak poddawać, nawołując do uczciwego osądzenia Francisa. Próba rozpoczęcia nowej sprawy zakończyła się niepowodzeniem, podobnie jak próba uzyskania ułaskawienia od gubernatora stanu Luizjana.
Zawiedziony niepowodzeniami Willie Francis powiedział swojemu adwokatowi:
Nie trudź się. Jestem gotowy umrzeć.
9 maja 1947 roku, nieco ponad rok po pierwszej nieudanej egzekucji, Willie Francis ponownie został osadzony na krześle elektrycznym Gruesome Gertie. Zapytany, czy ma ostatatnie słowa, odpowiedział:
Żadnych.
Tym razem zadbano, by krzesło było z całą pewnością poprawnie podłączone. O 12:05 kat przesunął dźwignię, a pięć minut później Francis był martwy.
Czytaj więcej: ile naprawdę kosztuje wykonanie kary śmierci?